Jeśli potrafisz śmiać się z siebie - to najlepszy dowód, że masz poczucie humoru.
Molier
Ludzie prawdziwie szczęśliwi mają do siebie dystans i potrafią się z siebie śmiać.
Andrzej choć pełni ważną funkcję czuł się bardzo nieszczęśliwy. Jako drużynowy na każdej zbiórce stara się podejmować mądre i szybkie decyzje, być mediatorem w sporach, godnie reprezentować swoją drużynę na spotkaniach, motywować swoich podopiecznych itp.
W domu próbuje wykorzystywać swój talent negocjatorski łagodząc kłótnie rodzeństwa. I zawsze się czuje się źle, bo ma wrażenie, że ludzie się z niego śmieją za jego plecami.
Pewnego dnia zobaczył film, nakręcony podczas warsztatów dla drużynowych. Zobaczył siebie ... i zdębiał. Ten napuszony, sztucznie wyrażający się, co chwila poprawiający mundur sztywniak to ja? Naprawdę się tak zachowuję? Przecież to śmieszne!
Tak jak czasem dotykamy językiem bolącego zęba, by sprawdzić jak bardzo z nim źle, Andrzej postanowił dokonać eksperymentu. Wziął nagranie swej wypowiedzi, spisał je... i jeszcze bardziej napuszył. Zdanie rozpoczynające: „Powinniśmy omówić nader ważki problem podziału zadań...” przerobił na: „Zebraliśmy się tutej, by poddać pod dyskusję nader ważki, a w perspektywie eschatologicznej wręcz kluczowy dla przetrwania gatunku ludzkiego, problem podziału zadań...” i tak dalej. Obejrzał film raz jeszcze, zauważając jak często poprawia mundur, jak wstawia irytujące odchrząknięcia i wygina kąciki ust w dziwnie wyniosłym grymasie. Poćwiczył to przed lustrem – do przesady, jak komik kabaretowy. A w końcu nagrał smartfonem swe przemówienie na nowo. Gdy odtworzył je na dużym ekranie, począł tarzać się ze śmiechu. To było wręcz niewiarygodnie komicznie nadęte! A gdy zwabieni rykami śmiechu domownicy obejrzeli nagranie ze zdumieniem podsumowali: „Ależ, ty masz doskonałe poczucie humoru, to jest powalający na kolana skecz!” i śmiali się długo i oczyszczająco. Andrzej mocno się zmienił. Gdy podczas zbiórek czuje, że wpada w sztucznie napuszony ton, dodaje absurdalnie wyolbrzymione twierdzenie typu: „i to naruszy oczywiście zależności przyczynowo-skutkowe we wszechświecie grożąc Apokalipsą” i zmienia wszystko w żart. Potem mu łatwiej mówić normalnie o ważnych sprawach w oczyszczonej śmiechem atmosferze. Zauważył nawet, że inni harcerzebardziej go szanują, a śmiejąc się z siebie, zyskał sympatię.
Chcemy zaproponować ci dziś ciekawy eksperyment. Ćwiczenie umiejętności śmiania się z samego siebie. Zupełnym przypadkiem odkrył je i zastosował w praktyce Andrzej opisywany powyżej, jednak jest ono także wykorzystywane przez psychoterapeutów.
Oto wersja oparta na propozycji pani J. Segal, opisanej w książce „Jak pogłębić inteligencję emocjonalną”.
Wszyscy jesteśmy urodzonymi komikami, ciągle robimy rzeczy śmieszne, bzdurne i autentycznie komiczne. Każdy z nas czasem się wygłupi, każdy z nas ma cechy które w pewnych sytuacjach stają się groteskowe. Dlatego zamiast złościć się na siebie, lub innych – zdrowiej się z siebie pośmiać.
Nagraj się smartfonem lub kamerą. Najlepiej gdy jesteś z przyjaciółmi, rodziną, tak byś zobaczył, jak się zachowujesz wobec ludzi. Najciekawszy materiał powstaje, jeśli nie wiesz, że jesteś filmowany, więc możesz kogoś poprosić by to zrobił „ukrytą kamerą”, na przykład podczas rodzinnej imprezy. Typową reakcją na ujrzenie się na ekranie jest zażenowanie, niektóre osoby nie chcą w ogóle się oglądać. Jeżeli chcesz jednak zdać egzamin w szkole poczucia humoru – spokojnie oglądnij cały film, wynotowując swe najbardziej irytujące i śmieszne zachowania.
Zdobądź się na odwagę i wybierz jedną osobę z rodziny, jednego z przyjaciół i jednego kolegę (ze szkoły, uczelni). Poproś każdego z osobna, żeby powiedział co widzi w tobie śmiesznego. Może masz charakterystyczne wypowiedzi, gesty? Zanotuj to sobie.
Po przestudiowaniu notatek przygotuj tekst komicznego numeru, tak jakbyś miał wystąpić w kabarecie. Gdy go dopracujesz i wyćwiczysz – nagraj „numer". Oglądaj (lub odsłuchuj) to co jakiś czas, szczególnie gdy masz zły humor. Nawet jeśli nie jesteś wybitnym komikiem powinno to wzbudzić twój uśmiech.
Gdy przyjdą ci do głowy jakieś nowe śmieszne pomysły, nagraj kolejną, udoskonaloną wersję. Jeżeli w końcu dojdziesz do wniosku, że twoje małe przedstawienie jest na tyle śmieszne, że można je pokazać bliskim i przyjaciołom – oznacza to, że nauczyłeś się śmiać z siebie.
Bogna Białecka, psycholog